Islandia – odwiedziliśmy ją we wrześniu 2017 roku z zamiarem zagłębienia się w islandzki interior, ale nie samochodem terenowym, jak to się robi najczęściej, tylko piechotą – z namiotem. To jest pewne wyzwanie, bo klimat bywa ciężki, ale my tak lubimy najbardziej – to daje szanse na dotarcie do miejsc, gdzie nikogo nie spotkamy. Dla mnie są to też najlepsze warunki do robienia zdjęć – nie umiem fotografować ludzi, zdecydowanie wolę przyrodę. Zwykle jest tak, że, jak już te zdjęcia są zrobione, to potem – po powrocie, pojawia się jakiś pomysł co z nimi zrobić (albo się nie pojawia). Tym razem było inaczej – jadąc na Islandię, wiedziałem, że będę chciał znaleźć tło do znanej mi muzyki.
Zespół Sigur Ros powstał w latach dziewięćdziesiątych i zadziwił świat muzyką, jakiej nikt wtedy nie grał. Wprowadził nieznane dotąd kombinacje dźwięków, np. gra smyczkiem na strunach elektrycznej gitary, częste użycie falsetu. Teksty też były niezwykłe choćby dlatego, że śpiewali po islandzku, a potem – nawet w fikcyjnym wymyślonym przez nich języku. Oczywiście bardzo szybko skojarzono muzykę Sigur Ros z krajobrazami Islandii, a ten język – z językiem elfów. Zapraszam zatem na kolejną próbę połączenia niezwykłych krajobrazów Islandii z niezwykłą muzyką Sigur Ros.
Zdjęcia:
Regina i Andrzej Piątek
Muzyka:
Sigur Rós – “Svefn-G-Englar”